Wszystkie rozgrywki

Proszę czekać...

news

Bartłomiej Dzedzej: To nie jest moment na urlop

11.06.2019

Odsłon: 2110

Łukasz Łukaszewski

 Enea Astoria Bydgoszcz wraca po trzynastu latach na najwyższy poziom rozgrywkowy w naszym kraju. Po zakończeniu sezonu rozmawialiśmy z Bartłomiejem Dzedzejem, prezesem klubu z nad Brdy. 

Łukasz Łukaszewski: Co prawda sezon się już skończył, ale Pan chyba nie może sobie w tym momencie pozwolić na chwilę odpoczynku?
Bartłomiej Dzedzej (prezes Astorii Bydgoszcz): Zdecydowanie nie jest to moment na urlop. Można wręcz powiedzieć, że tuż po zakończeniu rozgrywek tej pracy jest jeszcze więcej niż było w trakcie trwania sezonu.

- W którym momencie play-off Pan poczuł, że awans do Energa Basket Ligi jest możliwy już wiosną 2019 roku?

- Wierzyłem praktycznie od początku. Po pierwszej rundzie rozgrywek widzieliśmy jak ten zespół dojrzewał i zawodnicy wierzyli sami w siebie. Od początku powiedzieliśmy sobie, że nie będziemy o tym awansie mówić głośno. Wyznaczyliśmy sobie pośrednie cele takie jak awans do fazy play-off. Z każdym kolejnym wygranym meczem, z każdą kolejną wygraną rundą play-off umacnialiśmy się w przekonaniu, że awans jest możliwy.

- Zajmuje Pan stanowisko prezesa Astorii od 2011 roku, ten awans to najlepszy moment Pańskiej pracy w klubie?
- Tak, na pewno. Ponadto to największy sukces klubu od wielu, wielu lat. Ostatni powrót Astorii Bydgoszcz do ekstraklasy kilkanaście lat temu był związany z wykupieniem dzikiej karty. Jeżeli się nie mylę to poprzedni sportowy awans klubu do ekstraklasy to początek lat 90. i baraże z AZS Toruń. Jeśli chodzi o moją prezesurę to wraz z resztą członków zarządu klubu marzyliśmy o takim sukcesie. Nie mówiliśmy o tym głośno, bo mieliśmy inne cele. Ostatni awans do Energa Basket Ligi przebił takie wydarzenia jak awans do I ligi w 2010 roku, powrót do pierwszej ligi po barażach w Ostrowie Wielkopolskim, czy brązowy medal Mistrzostw Polski wywalczony przez naszych juniorów w 2014 roku.

- Ta budowa ekipy zdolnej do wywalczenia awansu rozpoczęła się latem zeszłego roku? A może wcześniej, wtedy gdy klub pozyskał wsparcie sponsora tytularnego, grupy Enea? (18.01.2017 r. - przyp. red.) Kiedy zaczęto robić podwaliny pod drużynę zdolną wywalczyć awans do ekstraklasy?
-Cały proces zaczął się w 2007 roku. Wtedy Jacek Borkowski w roli prezesa wraz z gronem kilkunastu osób utworzyli zarząd i zaczęli ratować klub. To był ten początek. W tamtym momencie musieliśmy pokazać czym jest dla nas Astoria Bydgoszcz. Najważniejszą i najtrudniejszą pracę wykonał Jacek Borkowski, który nie bał się podjąć rękawicy w ratowaniu klubu. Oczywiście moment podpisania umowy z Eneą jest dla nas bardzo ważny. Chociaż ja będę zawsze podkreślał pracę wykonaną przez pierwszy zarząd klubu. Gdyby nie wsparcie firm, które wspierały nas wtedy, gdy byliśmy niżej to nie dotrwalibyśmy do momentu pojawienia się Enei. Umowa z Eneą otworzyła dla nas nowe możliwości. Pomogła rozwinąć się nie tylko sportowo, ale wymusiła również wiele zmian organizacyjnych i marketingowych, które teraz procentują.

- Sezon 2018/2019 wraz ze Śląskiem Wrocław skończyliście jako ostatni w I lidze. Poprzednie rozgrywki obydwie ekipy zakończyły najprędzej z całej stawki (9 i 10. miejsce, które nie dawały awansu do play-off i nie oznaczały konieczności gry w play-out - przyp. red.). Pomyślałby Pan rok temu, że tak to się może skończyć?
- Nie pomyślałbym, że wywalczymy awans już w sezonie 2018/2019. Nie będę teraz kłamał, że wierzyłem, że celowałem w wygranie I ligi; takich planów dokładnie rok temu jeszcze nie było. Na etapie budowanie zespołu, gdy dzięki Urzędowi Miasta Bydgoszczy oraz sponsorom udało się namówić na prowadzenie zespołu Grzegorza Skibę, gdy kontrakty z nami podpisali tacy zawodnicy jak: Marcin Nowakowski, Jakub Dłuski, Grzegorz Kukiełka i pozostała część zespołu to wierzyłem, że mamy potencjał na czołową czwórkę. Mówiłem to w nieoficjalnych rozmowach z kibicami, czy znajomymi.

- Na jednej konferencji prasowej nawet Pan zapowiadał, że może uda się drużynie sprawić jakąś miłą niespodziankę na 95 lecie klubu. Trudno wyobrazić sobie lepszą niespodziankę niż awans do ekstraklasy.
- Liczyłem wtedy na to, że zawodnicy swoją grą w adekwatny sposób uhonorują ten jubileusz i obchody będą odbywać się w dobrej atmosferze. Tak było 5 lat temu, gdy juniorzy wywalczyli brązowy medal Mistrzostw Polski i byliśmy wtedy z tego bardzo dumni. To był pierwszy bydgoski medal w koszykówce młodzieżowej od kilku lat. Ten sukces jest większy. Awans do Energa Basket Ligi otwiera nowe możliwości i odbił się szerokim echem w całej Polsce. Większość dziennikarzy i analityków widziało murowanego faworyta do awansu w Śląsku Wrocław. My udowodniliśmy, że sport jest piękny i nieprzewidywalny. Wszystko weryfikuje parkiet i od zawodników, trenerów, czy kibiców zależy końcowy wynik.

- Rozumiem, że klub jest gotowy na występy na najwyższym poziomie rozgrywkowym w kraju?
- Tak, oczywiście. Będę miał jeszcze spotkanie z prezesem Radosławem Piesiewiczem i dowiem się u źródła jakie dokładnie wymagania są stawiane przed nami. Gdy rozmawiam z przedstawicielami klubów grających w Energa Basket Lidze to widzę, że naprawdę zbyt wiele rzeczy nam już nie brakuje, aby na tym poziomie występować.

- Drużynę tworzy wiele osób związanych z Bydgoszczą. To nie jest często spotykane na poziomie czołowych ekip I ligi. Czy to jest ten moment na zadzwonienie do innych znanych w Energa Basket Lidze zawodników związanych z Bydgoszczą takich jak Filip Dylewicz czy Michał Chyliński? Żeby gdzieś na „stare lata” wrócili do swojego miasta?
- Muszę stanąć zdecydowanie w obronie Michała Chylińskiego, który jest młodszy ode mnie.

- No to możemy określić go jako doświadczonego ligowca
- To zmienia postać rzeczy (śmiech). Na takie rozmowy transferowe jest trochę za wcześnie. Teraz podsumowujemy niedawno skończony sezon. Będziemy rozmawiać z zawodnikami grającymi w klubie w sezonie 2018/2019, ze sztabem szkoleniowym i wtedy będzie czas na rozmowę kogo byśmy widzieli w składzie. Jeżeli będziemy widzieć wymienione przez Pana osoby w składzie naszej drużyny to z pewnością do nich zadzwonimy i spytamy się czy widzą oni możliwość kontynuowania swojej kariery w Bydgoszczy. Na pewno obecność Bydgoszczan w składzie drużyny jest dla nas bardzo ważna i to się raczej nie zmieni. Chociaż będę podkreślał, że dużo ważniejsze dla mnie jest utożsamienia się zawodnika z miastem. Sam fakt urodzenia w Bydgoszczy nie oznacza, że koszykarz będzie robił wszystko grając w barwach Astorii. Dobrze znam się z Michałem Chylińskim, mogę do niego zadzwonić w każdej chwili i robię to dość często porozmawiać o koszykówce. Ale nie rozmawiam z nim w tym momencie o kontrakcie.

- Od przyszłego sezonu w Energa Basket Lidze będą występować aż 3 drużyny z naszego województwa. Myśli Pan, że może to być koło zamachowe dla dyscypliny w województwie? Jeśli chodzi o sukcesy ekip młodzieżowych z naszego regionu na etapie finałów Mistrzostw Polski to nie mamy ich zbyt wiele.

- Posiadanie drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej nie jest wprost proporcjonalne do tego, że ten sam klub będzie osiągał spore sukcesy w koszykówce młodzieżowej. Mamy swoje pomysły na pracę w najmłodszymi, wiele rzeczy zmieniamy. Bardzo ważna jest dla nas współpraca z klubem MKS Novum Bydgoszcz. Robienie pewnych rzeczy razem daje nam nowe możliwości. Taka kooperacja dała nam medal 5 lat temu i mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości kolejny raz przyniesie nam kolejne medale rozgrywek młodzieżowych. Fakt posiadania większej ilości drużyn na najwyższym poziomie w regionie, czy występ naszej kadry narodowej na pewno nam pracy z młodzieżą nie utrudni, może nam ją jedynie ułatwić.

Newsletter - zapisz się

Partner główny

Kujawsko-Pomorskie Miasto Toruń Miasto Bydgoszcz Ministerstwo Sportu Polski Związek Koszykówki

Partner wspierający

Arena Toruń OBL OBLK Basket Camp MedycynaDlaSportu.pl Kancelaria Prawna Profilegal Narodowy Instytut Wolności Ogrzewanie Pex Lasy Państwowe

Partner medialny

TV Toruń Chillitorun.pl Radio GRA

Partner techniczny Wydziału Sędziowskiego

UFFO